GIBRALTAR
Przekroczenie granicy wiąże się z przejazdem przez pas startowy gibraltarskiego lotniska. Teren bardzo górzysty, a zabudowa gęsta, momentami ciasno. Wszędzie można płacić w funtach i euro. Na ulicach są charakterystyczne, czerwone budki telefoniczne. Ruch prawostronny. Mieszanka kulturowa, wielu Żydów. Pomimo gorącego dnia całkiem wietrznie.
Najbardziej jarałam się na myśl, że są tam małpy. Jest ich ok. 200-250. Mieliśmy okazję zobaczyć ok. 10. Są karmione oraz pod regularną kontrolą weterynarza, chętnie pozują do zdjęć.
Gibraltarczycy śmieją się, że Gibraltar jest jak ser żółty ze względu na dużą ilość tuneli. Cieszę się, że nie wynajęliśmy samochodu tylko zwiedzaliśmy busikiem, bo w niektórych miejscach wolałam nie patrzeć jak kierowca przeciska się w wąskich uliczkach.
Zobaczyliśmy jaskinię św. Michała, Stare Miasto, odwiedziliśmy pomnik gen. Sikorskiego, zrobiliśmy selfie z małpami, rzuciliśmy okiem na Afrykę i wróciliśmy na plażę do Hiszpanii. Te kilka godzin było wystarczające na Gibraltar.
Komentarze
Prześlij komentarz